piątek, 18 czerwca 2010

Tych miasteczek nie ma już ....









Tych miasteczek nie ma już
Okrył niepamięci kurz

Te uliczki, lisie czapy, kupców rój
Płotek z kozą żywicielką

Krawca Szmula z brodą wielką
Co jak nikt umiał szyć ślubny strój

A zakochane oczy lśnią
Otula się liliową mgłą

Zapomniany świat i płynie, płynie w dal
Z kogucim i baranim łbem
Na białej chmurze ginie, hen
Tak, jak malował pan Chagall

iPrzewodnki po Kazimierzu podają,że w roku 1942 społeczność żydowska w mieście przestała istnieć, bo wszyscy tamtejsi Żydzi zostali wymordowani.Przez kilka stuleci byli,żyli a w ciągu niecałych trzech lat okupacji-przestali.Pozostała pusta synagoga, parę budynków, mały plac targowy, kirkut...Macewy ze starego kirkutu Niemcy powyrywali i wybrukowali nimi ulice, w synagodze urządzono stajnię...Jeden naród pokazał drugiemu, jak bardzo nim gardzi i gdzie jego miejsce i zastanawia mnie tylko ciągle na ile idee, dla których to zrobiono, były istotne, na ile są nadal istotne.
Często mnie nawiedzała podczas tego urlopu uporczywość myśli na ten temat, często "kręciła" mi się w głowie piosenka z tekstem W.Młynarskiego, której fragment jest w tytule posta.Bo ten problem żydowski" mieli "się od tylu lat , w tak różnych odsłonach...
Powstał nowy kirkut,macewy podniesiono z bruku i powstała pamiątkowa ściana, w którą je wmurowano, przywracając sprawom ostatecznym ludzki wymiar.
Synagoga nie tak do końca jest pusta.Wiszą tam ogromne powiększenia fotografii Jerzego Benedykta Dorysa, nieżyjącego już fotografa-portrecisty, który w roku 1931 i 1932 zrobił reportaż fotograficzny o Kazimierzu, jak się okazało pierwszy fotoreportaż.Odkrytu po latach stał się prawdziwą sensacją i prawdziwym świadectwem tamtego życia.
Te zdjęcia mają ogromna siłę ,myślę o nich bardzo często bo zrobiły na mnie niesamowite wrażenie.Udało mi się dotrzeć do oferty katalogowej krakowskiego domu aukcyjnego, który wystawił na sprzedaż 18 fotogramów tamtych fotografii.To zaledwie mały ułamek tego co udało mi się zobaczyć w Kazimierzu. A póżniej trafiłam na fragment opisu tych zdjęć, autorstwa Adolfa Rudnickiego i on trafił w samo sedno tego co mi się w związku z tymi zdjęciami kołacze w duszy.




Fotografie Kazimierza nad Wisłą, zrobione w latach 1930-31, uchodzą za
pierwszy polski fotoreportaż. Odkryte i pokazane po latach na wystawie w
warszawskiej Kordegardzie (1961) stały się wielkim wydarzeniem.
Przedwojenny Kazimierz – codzienność żydowskiego miasteczka, kramiki
drobnych handlarzy, atmosfera podwórek – wtedy już nie istniał.

Ten cykl zawiera wszystko, co trzeba, aby świat, którego już nie ma,
ożył. Zapach, klimat, temperatura, ludzie - wszystko autentyczne. Jest to
świat gorzkiej, krzyczącej nędzy, ruder, błota, bosych i obdartych
dzieci, bawiących się o krok od rynsztoka, nędznych sklepików, których
całą zawartość stanowi słój ogórków kiszonych, kilogram cukierków
lub beczka z naftą. Jest to świat bogaty i miękki w swej nędzy,
niepochwycony w żadne cugle organizacyjne, świat ocalony z jednej pożogi
i czekający na drugą, świat dramatyczny, pełny i uśpiony, oczekujący
nieszczęścia i bezsilny, by się przed nim uchronić. Oglądając ten
świat ani na chwilę nie przestaje się widzieć jego ostatniego
rozdziału, nie da się go zobaczyć bez ostatniego rozdziału. Widzi się
pikujące bombowce września, słyszy się salwy plutonów egzekucyjnych,
krzyk uduszonych w wagonach-duszegubkach, w komorach gazowych. Patrząc na
śliczną dziewczynkę w grubej, ciemnej sukni w upalny dzień, bawiącą
się kamyczkiem, nie sposób nie myśleć o tym jak zginęła. Tych zdjęć
nie można chłonąć bez późniejszych wypadków, są organicznie ze
sobą splecione. Wszystkie te zdjęcia robią wrażenie zdjęć z
ostatniego lata – przed potopem.
Adolf Rudnicki, Niebieskie kartki , „Świat” nr 47/1960

























































































poniedziałek, 14 czerwca 2010

Wieczorny Kazimierz

10 pięknych, już urlopowych dni spędziliśmy w Kazimierzu nad Wisłą. Kazimierz okazał się dla nas kwintesencją niespieszności , uroczego snucia się bez planu i zegarka, smakowania "tu i teraz", wysiadywania w kawiarniach w celu pogapienia się na ludzi, poczytania gazet , wypicia kolejnej kawy...Okazał się piękną dekoracją wplecioną w jeszcze piękniejszą przyrodę ,plenery, widoki, panoramy. I jakże pięknym powodem do setek zrobionych zdjęć...