niedziela, 19 sierpnia 2012

czerwone kuchenne


 
Kiedy uczęszczałam do szkoły fotograficznej to wertowałam sporo podręczników na temat robienia zdjęć .I wśród całego mnóstwa dobrych rad najbardziej podobały mi się takie „prawie złote myśli”. Jeden pan fotograf znany stwierdził , że najlepsze zdjęcia zrobił nie wychodząc z własnej kuchni. Jest to wyzwanie, dla mnie szczególne bo kuchnię mam małą i światło dobre w  niej tylko pod wieczór.
Ale co tam…Dziś w kuchni rządziło czerwone i malinowe a to za sprawą  przetwórstwa malinowego i nowych czerwonych miseczek. Miseczki ma w sprzedaży Dekoria , której tu reklamować nie trzeba. Takoż więc udałam się do Świdnicy, do sklepu firmowego Dekorii i miski kupiłam  a przy okazji maliny na plantacji też. Nie rozpisuje się tu dziś zbytnio bo jak maliny to nalewka malinowa i w mojej gorzelni czeka na mnie filtrowanie pierwszego nalewu i ciąg dalszy produkcji.”Nalew”-ale to brzmi….
Biegnę więc do nalewu i zostawiam WAS z czerwonym kuchennym na fotkach z parapetu.

środa, 15 sierpnia 2012

Na wyciągnięcie ręki...

Wakacje w tym roku spędzaliśmy w domu. Trudno tu o jakieś rewelacje. Ale zdarzył się jeden dzień prawdziwie wakacyjnej przygody i o nim chcę napisać. Nie jestem z Dolnego Śląska, więc właściwie okoliczne miejscowości do których jadę pierwszy raz są dla mnie atrakcyjne bo nieznane.
I tak było tym razem bo pojechaliśmy do Rudy Sułowskiej,84km od Wrocławia, w samo serce Doliny Baryczy, a konkretnie Stawów Milickich.
Barycz, w tym miejscu zwalnia swój bieg i dlatego już kilkaset lat temu można tu było założyć rybne stawy hodowlane, które funkcjonują do dziś. Ale nie o historii tego miejsca chcę pisać ani nie o hodowli ryb. Po przecież podróże ,te dalekie i bliskie, to tak naprawdę kolekcjonowanie wrażeń i emocji, i one są dla mnie najistotniejsze.
Pojęcie staw to się raczej kojarzy z płytkim, niewielkim zbiornikiem. A Stawy Milickie, choć niegłębokie ,to rozległe, porównywalne do jezior akweny. Jest tam po prostu pięknie. Większość terenu to rezerwat przyrody, do którego można wchodzić tylko z przewodnikiem. Więc cisza, w której słychać tylko ptaki  i wiatr. Niesamowite wrażenie, kiedy się pomyśli, że kilkadziesiąt kilometrów dalej szumi  swym własnym życiem duże miasto, tak hałaśliwe i ludne.
Mieliśmy okazję przez kilka chwil pobyć  w rezerwacie nad stawami, popatrzeć na setki ptaków wodnych, porobić zdjęcia, pozachwycać się zielenią. Po stawach nie można pływać, na groblach między nimi zabroniony jest wszelki ruch pojazdów, więc trafia się w sam środek miejsc cichych, niezadeptanych. Prawie dziewiczych. I zaraz przychodzi smutna myśl, ile traci przyroda w miejscach, w których człowiekowi pozwala się na wszystko.
Trudno w jednym poście opisać cały ciekawy dzień nad stawami ,pokazać wszystko, dlatego postanowiłam dawkować w postach moje zachwyty nad nowo odkrytym miejscem. Bo było i gospodarstwo rybne i skansen, i całe mnóstwo bagiennych rośli widzianych po raz pierwszy …A najważniejsze, że tyle nowego, nieznanego a aparat kocha takie wyzwania i prawie się tam matryca zagotowała. I taka dziecięca radość z odkrycia takiego urokliwego miejsca i wyobraźnia, jak tam pięknie musi być jesienią ,zima i na wiosnę. I JA TAM WTEDY NA BANK BĘDĘ.


niedziela, 5 sierpnia 2012

Babeczki i firanki w szafie

-30 deko maki
10 deko cukru pudru
1 kostka margaryny
3 żółtka
1 łyżeczka smalcu
cukier waniliowy
szybko posiekac ,jeszcze szybciej zagniesc ciasto, owinąć w folię i schłodzić ok.2 godzin w lodówce.To ciasto można przechowywać w lodówce parę dni.Piec w natłuszczonych foremksch 12-15 min. w temp.180 stopni.
Upieczone babinki mozna przechowywać w puszce zamknięte ale długie stanie im nie grozi.Są bardzo kruche ,więc ostrożnie trzeba wyciągać je z foremek.I nadziewać różnymi masami,budyniwymi serkowymi,kremowymi,co komu w duszy gra.Mi zagrał serek mascarpone ze świeżo robionym drzemem malinowym i owocami,jak widać.






 
 A nasza stara szafa po wielu miesiącach " otwartego życia"  nieco się przesłoniła, pozostawiając na widoku to co chciała.Firaneczki zapewnił niezawodny SH,w którym co tydzień melduję się na buszowanie.Jest to też pewna osłona przed  kotką Lucyną ,która włazi wszędzie.Zasłonki,jak to zasłonki wiszą na karniszach ,mocowanych wewnątrz szafy.I redukują wizualny chaos pozostałych półek.Człek,choćby nie chciał ,obrasta w przedmioty a nie wszystkie chciałby mieć na widoku.Pozdrawiam niedzielnie ,zwłaszcza tych i te,które,jak ja ,jutro po urlopie idą do pracy.Łączę się z Wami duchowo.iza



sobota, 4 sierpnia 2012

Zegar

 Taki wielki zegar chodził za mna od dawna.I chodził coraz bardziej bo wielkość wskazówek wydawała mi się coraz bardziej adekwatna do moich mozliwości "optycznych".Choć z daleka widze nadal doskonale.Zegar pozostawał ciągle w sferze marzeń a to głównie za sprawą zaporowych cen.Co mi się spodobało w realu czy  też w necie, to od razu  traciło na uroku po rzucie oka na metkę.I jak zwykle przypadek przyszedł w sukurs i trwające obniżki.Bawi mnie ten zegar ciągle bo podoba mi sie na ścianie,chodzi,tyka wszystko ok.I wygląda tak jak chciałam.I jest jedną wielką-a jakże, 70 cm średnicy-ściemą.Bo jest fotografią  zegara na płótnie,naciągnieta na ramę.Stąd ta cena i mały ciężar,co dla mnie ma zaletę bo sama go zawiesiłam.Nie jestem aż taką snobką ,ze tylko drewniany,stary,autentyczny francuski zegar i nic więcej.Czasem trzeba sie pobawić konwencją za parę złotych.A zegar ma potencjał bo zawsze można na niego nakleić "nowy" ,stary inny zegar ,wymalowany np.na kartonie.
Urlop,jakże pracowity ,kończy mi się powoli i jak zwykle nachodzi mnie refleksja,ze chciałabym być kurą domową pełnoetatową.Mentalnie to już jestem od dawna ale żeby tak na prawdę...Tzw. kariera zawodowa to ostatnia rzecz ,o której myślę.A raczej w ogóle nie myślę.Jeszcze trochę tego urlopu mam ,więc to nie koniec dobrego.Czego i Wam ,Drogie Czytaczki,życzę.



piątek, 3 sierpnia 2012

Moje ulubione frezje dla wszystkich Was,które brałyście udział w zabawie .Serdecznie dziękuję i przyznam ,ze lubię organizować takie miłe akcje bo poznaję dzięki temu bardzo dużo nowych osób.I zawsze jest mi żal,ze muszę dokonać wyboru.No ale ...tak już jest z loteryjkami.I  żeby nie przedłużać-

Wygrała...ELIS- SERDECZNIE GRATULUJĘ

ale osobisty Marcyś wybrał jeszcze jedną dziewczynę,do której pojedzie podobna torba z ostatniego postu

I  jest to ALICJA- TEŻ GRATULUJĘ

proszę obie Panie o adresy do wysyłki ,paczki wyślę w poniedziałek.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję z a udział w zabawie i do jesiennego candy, mniemam,że już niedługo.pozdrawiam.iza