niedziela, 20 stycznia 2013

Omiatam pajęczyny  na blogu ale powoli i  niespiesznie.
Koniec roku przyniósł nam smutne wydarzenia.W  Sylwestra pożegnaliśmy  Mamę Teresę, Mamę mego Marka. Ciężka choroba i wiek  upomniały się o swoje.Lubiłam  Mamę Teresę bo była bardzo życzliwa i niezwykle dyskretna. I jestem Jej nieustająco wdzięczna za to,ze dobrze wychowała dzieci, w tym swego syna, z którym jestem.Miałam szczęście do „drugich” mam, bo miałam dwie i obie darzyłam sympatią .Nic z opowieści o złych teściowych…
A póżniej nie miałam siły na blogowanie bo musieliśmy się  Markiem wychorować , wyleżeć  i nie w głowie mi było pisanie. Poza tym ,nagle ogarnęła mnie dziwna niechęć do blogowej zabawy i nie wgłębiając się za bardzo w jej przyczyny omijałam komputer z daleka.Potrzeba mi było czytania, książek, obcowania z papierowymi stronicami,  spotkania z mądrzejszymi ode mnie, którzy mi jakoś tam znowu poporządkowali świat. Zdałam sobie sprawę,że przez przeszło trzy lata blogowania nie pisałam prawie o książkach ,o swoich lekturach .Może dlatego,że czytanie to dla mnie taka oczywistość iż wydaje mi się ,że nie ma potrzeby o tym pisać….
Ale nie o książkach miał być ten post…
Tylko między innymi o tym,że sporo wyszywałam bo to dla mnie prawie jak medytacja i było mi to konieczne.A jak powyszywałam to usiadłam do maszyny i znowu ,po miesiącu przerwy, uszyłam nowe torby-siatki.
Siatki już wiosenne bo ja mam w głowie wiosnę już od 1 stycznia każdego roku.Nieważne,że śnieg za oknem sypie .Za chwilę przestanie , zrobi się ciepło i zielono.Nie, nie zaklinam niczego-zima jest i ma być ale ja mentalnie mam wiosnę.Bo siatki szyję już pastelowe, z ptaszkami , budkami i butkami moimi ulubionymi.Dookoła mnie nowe szmatki,nowe pomysły i te nowe ,które pokazuję na pewno nie są ostatnimi .
Zapraszam do oglądania zatem i…mam nadzieję ,że do następnego napisania,nie tak odległego. Dobrego tygodnia.