środa, 26 maja 2010

Następni....

Kolejne , stare zdjęcia znalazły miejsce w naszy domu. Wyszperane na targowisku ,gdzie można kupić wszystko i sprzedać wszystko , zdjęcie rodziny w pięknej ramie leżało sobie na trawie ,pośród stosu różnych dziwnych przedmiotów.Nie mogliśmy przejść obok niego obojętnie, o , nie...Wypucowane zawisło od razu na ścianie choć na moich fotkach stoi na biurku bo tu światło było lepsze do zdjęć.


Młoda para niestety jest w gorszej kondycji, zdjęcie nie jest uszkodzone ale twarda podkładka,do którego jest przylepione, jest zniszczona i rama była w rozsypce. Ale doczekają się renowacji i będą cieszyć oczy.
Nie zastanawiam się kim byli ci obcy w końcu ludzie z tych zdjęć , bo i po co.Fascynuje mnie to co w fotografii nazywa się decydującym momentem.Może w fotografii studyjnej nie ma on takiego znaczenia ale tu ciekawi mnie pretekst do zrobienia zdjęc. Slub jest oczywistym powodem do zdjęć ale takie stare rodzinne fotografie w atelier...Jakie to było wszystko odświętne, stroje, miny, pozy...Może nawet trochę sztuczne ale czuje się ważność tamtej chwili, jej doniosłość dla tamtych ludzi.
Robię dużo zdjęć, w dobie aparatów cyfrowych można pstrykać do woli...Ale chciałabym zrobić choć parę takich , które opowiedzą w doniosły sposób o zatrzymanej w kadrze chwili. Chyba marzy mi się choć otarcie o poręcze schodów na fotograficzny parnas...

niedziela, 23 maja 2010

Corinne Rigadeau

Bardzo rzadko a praktycznie wcale nie pokazuję tu swoich prac ręcznych a prawda jest taka,że mocno zainspirowana blogowymi lekturami spróbowałam wielu rzeczy.Zaczęło sie od decoupage ,parę prac popełniłam ale póżniej przyszła refleksja,że to nie dla mnie.Ilość wzorów i motywów ,które mi się podobały była za duża i proces decyzyjny miałam utrudniony.
Coś tam uszyłam na maszynie i nadal to robię ,szując najchętniej poduchy ,bo to one najszybciej mogą zmienić klimat w mieszkaniu.
Trochę tez pacykowałam na biało -szaro na starych połeczkach i pewnie to kiedyś pokażę.
Jakiś czas temu wyszywałam też krzyżykami, póżniej miałam kilka lat przerwy.Aż w moich wędrówkach blogowych trafiłam do Lorety http://loretablog.blogspot.com/.Loreta robi przepiękne zdjęcia i wyszywa małe obrazki krzyżykami, pięknie ,starannie.Ten blog to jest dla mnie cały czas wizualny eden, bo tam sie wchodzi jak do bajki,do wymyślonego przez Loretę świata...
I tak po nitce do kłębka tam odkryłam dla siebie Corinne Rigadeau, która wymyśla wzory do haftowania krzyżykami.Proste ,naiwne obrazki ,o charakterystycznej "kresce", bezpretensjonalne, które nie udają niczego ,czym nie są-ani obrazów ,ani plakatów haftowanych nićmi.Obrazki są niewielkie, więc nie są to prace na długie miesiące, nie nużą więc i nie nudzą.Ten pierwszy, skończony i oprawiony jest moją wersją wzoru pani Corinne .
Zaczęłam następny obrazek ,co też pokazuję i musze powiedzieć,że już dawno nic mnie tak nie uspokajało i wyciszało ,jak dłubanie w tych płócienkach. Gdzieś muszę odreagować niepokój i ciężar ostatnich miesięcy a jak tak sobie krzyżykuję to czuję jak opada ze mnie warstwa po warstwie całe napięcie...nie mówiąc o tym,że odziedziczyłam po mamie całe pudła z muliną bo też haftowała....chyba to wszystko tak właśnie miało być z tym wyszywaniem....





sobota, 22 maja 2010

Pudrowy róż...

Nieodgadnione są kolorystyczne pułapki, jakie zastawia na nas opatrzność.Kiedyś ten kolor wydawał mi sie mdły ,nijaki,kompletnie bez wyrazu , był dla mnie kwintesencją buduaru, w którym damy leżą i pachną.
A teraz stał się dziwną tęskonotą za takim miejscem, jakimś tajemnym schronieniem od szarości i brzydoty , bylejakości i agresji. Zaczęł się niewinnie od sklepu z butami, zktórego wyszłam z parą balerinek i konkluzją"a dlaczego nie w takim właśnie kolorze"... Teraz w sklepach nie bardzo widze inne kolory bo właśnie ten ,sprany, buduarowy róż przyciąga w pierwszej chwili moj wzrok.
W planach malowanie w domu i chyba nietrudno zgadnąc w jakim kolorze będzie sypialnia...