Poprzedni post juz dobrze pokrył sie kurzem ale to nie znaczy,ze próznowałam. Zamarzyła mi się patchworkowa narzuta na lózko, taka w niebieskościach i moja determinacja po dwóch prawie miesiącach doprowadziła mnie do dzisiejszego postu a w nim moja narzuta.Nigdy nie szyłam patchworku, to zupełny debiut ale chylę nisko czoła przed kobitkami,które to robią....Nie wiem czy powtórzę jeszcze kiedyś swój wyczyn ale dzis wiem,ze rzucenie sie na taką robotę to skok do basenu na głowę ,bez sprawdzenia czy jest tam woda.
Internet okazał się bardzo pomocny bo dał mi teoretyczną wiedzę .Bez tej specjalnej maty i obrotowego nozyka, zbrojna li i jedynie w nozyczki i linijkę ,"wytłam" -nawet równo-120 kwadratów i dalej postępowałam zgodnie z internetowymi radami. Nie powiem- co się wzięłam za kapkę ,podobało mi się. Az nadszedł dzien kiedy musiałam złączyć te wszystkie warstwy ze sobą i zacząć szyć. Dodam,ze kapka ma 210 cm na 260cm....
Nie powiem ile igieł nałamałam , ile krwi zlizałam z pokłótych szpilkami palców i oczywiście jak przetrenowałam w myśli i mowie zestaw wszystkich znanych bluznierstw. Ergo-to jest katorga szwalnicza ,to pikowanie...
Ale skonczyłam,polozyłam na łózku i niech mi tylko ktoś powie,ze coś krzywo czy nie tak...Kotu sie podobało, od razu się połozył.
Jestem z siebie dumna bo nie przypuszczałam, ze dam radę...
Brawo Izo!!!! Narzutka jest śliczna. Gratuluje samozaparcia!
OdpowiedzUsuńprzepiekna, marzy mi sie taka od lat ale ja to chyba sie jednak nie porwe na takie wyzwania.
OdpowiedzUsuńwierzę, że trudna to była droga ale rezultat wart każdej chwili męczarni i zwątpień :) muszę ci się przyznać, że od wielu lat taka kapa jest moim wielkim chciejstwem ... sprawę komplikuje równie wielkie lenistwo:)ale dodałaś mi wiary i zaostrzyłaś apetyt ... ale nie znikaj już na tak długo :) ...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bardziej mnie zdopingowałaś do uszycia sobie takiej narzuty czy przestraszyłaś :)) Widzę jednak, że efekt końcowy wart jest każdego wysiłku i chyba mogę sobie wyobrazić zadowolenie, które ogarnia na widok swojej pracy. Podziwiam i zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńIwona
Kot wie co robi, pewnie jest dużo chętnych, którzy wzięliby w posiadanie tak śliczną narzutę.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię;-)
Narzuta wyszła super! Gratuluję samozaparcia:)Warto było sie pomęczyć bo efekt świetny:)Podziwiam
OdpowiedzUsuńNarzuta wyszła świetnie. Zapewne będzie piękną ozdobą pokoju.
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt!!! Podziwiam Twoje samozaparcie, bo wiem, jak trudną sztuka jest patchwork zwłaszcza w rozmiarze XXL.
OdpowiedzUsuńGratuluję :)) Jest piękna, ale łeb chylę, że od razu zabrałaś się za taki wymiar.
OdpowiedzUsuńTeraz to Ci już żaden patchwork nie będzie straszny, uważaj bo to wciąga :))))
Ściskam :))
Pełne uznanie;)
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego...przepiękna narzuta Ci wyszła i napracowałaś się bardzo!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu.Patchwork to ciężka praca, wiem , bo sama podchodziłam do tego tematu i skończyło się na poszewkach na poduszki.Kolorytyka piękna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wspaniała :)
OdpowiedzUsuńNo, Izo, ale wszyscy Cię chwalą! Jasne, że narzuta piękna jest. Bardzo mi się podoba dobór kolorystyki i wzornictwo tkanin, które do tego dzieła wybrałaś.
OdpowiedzUsuńI że kotu się spodobało, to ważne:)
Pozdrawiam Cię
Gratulacje, efekt jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńTyle pracy, ale za to efekt niesamowity, bardzo ładne połączenie kolorów i tkanin. Mój kot też, pierwsze co zrobił to usiadł na dopiero co uszytym patchworku:)
OdpowiedzUsuńChylę czoła ! Dla mnie to wyzwanie nie do pokonania :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Narzutka marzenie!!! Śliczna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
ojj,a to mnie wystraszylas,bo tez zamierzam sie za to zabrac, a bedzie to moje pierwsze doswiadczenie krawieckie... Tobie wyszlo przepiękie, u mnie pewie bedzie krzywo...
OdpowiedzUsuń