Parapety w naszym mieszkaniu to ulubione miejsce na przeróżne działania. Część parapetu , rzecz jasna, anektuje nasze rosłe kocisko i dla każdego , kto ma kota,jest to oczywiste. Reszta należy do nas i tu właśnie, od póżnego lata do póżnej jesieni odbywa się proces wyciągania z przeróżnych owoców smaku, zapachu, koloru -za pomocą cukru i spirytusu. I żebyśmy jeszcze byli wyjątkowymi miłośnikami spirytualiów...nic właśnie. Większość tych butelek wędruje do ludzi , z przeróżnych okazji a zwłaszcza z powodu dla tych ludzi sympatii.
Zdjęcia obrazują nalewki już gotowe-z malin i jeżyn a ta w dużym słoju jest w trakcie. To nalewka z żurawiny-nasza ulubiona, przepiękna w kolorze, przepiękna w smaku-zwłaszcza ,jak postoi trochę dłużej. Ponoć świetna na serce, oczywiście w naparstkowych ilościach. Zreszta , nalewek nie da się wypić dużo bo są po prostu bardzo słodkie i mocne.
No i tak sie warzy to wszystko pod aniołem, który jest ze mną od wielu lat, dokładniej od chwili gdy pierwszy Almi Decor otworzył swój sklep we Wrocławiu pod koniec ubiegłego wieku. Ale to brzmi...
mmmmm super :) w sam raz na zimowe chłodne wieczory :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mmmmmmm ale bym sie napila w ilosci jednego naparstka ,smaka mi narobilas :)
OdpowiedzUsuńAle bym posmakowała kieliszeczek żurawinowej naleweczki.Bardzo lubię żurawinę.
OdpowiedzUsuńAniołeczek uroczy,niech pilnie czuwa nad jakością napitku :)
Pozdrawiam serdecznie.
A, to ja juz wiem, dlaczego Tadeusz Nowak napisał wiersz "Spił się mój anioł". On przeczuł Waszą gorzelnię! Pozdrawiam anielskie towarzystwo"-)
OdpowiedzUsuńOri,opeócz wielkiego serca do zwierząt masz także duże poczucie humoru ,który bardzo lubię bo to błyskotliwy humor.pozdrawiam. A co do nalewki to produkcja jest bardzo prosta bo proporcje cukru ,spirytusu i żurawiny są jak 1:1:1.Zurawina własnie tera z w listopadzie jest najlepsza na przetwory i jest w sprzedaży.Należy ja tylko przed zalaniem w słoju trochę pognieśc .I ma to stac min.21 dni ale można trzymac dłużej.Któregoś roku zalałam ja wódką wyborową i też było dobrze.Może ktoś skorzysta z tych rad i zrobi,polecam
OdpowiedzUsuńIzo, ja chętnie bym z Twoich przepisów skorzystała, ale kto wytrzyma 21 dni (i dłużej!), i nie spróbuje (do dna), bo przecież ten zapach, ten kolor tak do wyobraźni przemawiają.
OdpowiedzUsuńA poza tym (inaczej, niż w Twoim domu), u nas naleweczka dobra, winko, a niechby i piwko tylko dużym powodzeniem się cieszą.
Butle i butelki fajne, także kiedyś zbierałam.
A koronki i serweteczki na nich to już śliczne po prostu.
Izuniu, widzę że "produkcja" pełną parą leci ;)
OdpowiedzUsuńChyba zaraz pękniecie ze śmiechu, ale ja chyba jeszcze nigdy nie piłam naleweczki własnej roboty... No bo, sama takowych nigdy nie robiłam, a gdy mój tato je robił "od wielkiego dzwonu", to mi jeszcze gile pod nosem wisiały ;))
To znaczy, że ten etap jest jeszcze przede mną :)
Serdecznie pozdrawiam :)
a przepis na taką naleweczkę można gdzieś u ciebie znaleźć? Ja ostatnio produkowałam naleweczkę z aronii i z berberysu - baaaardzo słodkie wyszły
OdpowiedzUsuń